Pyszne śniadanie:
(Kate pomogła mi w przygotowaniu owocowego talerza)
oraz uroczysty obiad
Święto Dziękczynienia jest największym świętem w Stanach. Jest to jedna z moich ulubionych amerykańskich tradycji, a serwowane dania mogłabym jeść codziennie.
Tego dnia na stole nie może zabraknąć indyka, sosu żurawinowego, dania z kukurydzy, zielonej fasolki i ziemniaków. Dekoracja domu zazwyczaj jest bardzo jesienna: dynie, liście, szyszki, a dominującym kolorem jest pomarańcz, brąz i zieleń. Niektórzy dekorują również swoje ogrody.
Jest to bardzo miły dzień, który zaczyna się od dobrego, rodzinnego śniadania, następnie godziny przygotowań i gotowania, aby wieczorem wspólnie usiąść przy fantastycznej obiadokolacji.
W tym roku, ponieważ mamy nowego członka rodziny, obiad będzie dużo wcześniej, a wieczorem pójdziemy oglądać uroczyste zapalenie świątecznych światełek w centrum miasta. W powietrzu już czuć magię świąt.
Tegoroczne Święto Dziękczynienia spędzamy w Kansas City.
Miasto to jest położone na granicy dwóch stanów Missouri i Kansas w samym sercu Stanów. Jego klimat jest dość zbliżony do polskiego. Są tu również cztery pory roku, jednak lato jest nieco dłuższe i cieplejsze, a zimy krótsze.
Dzielnica, w której mieszka nasza rodzina, jest z lat trzydziestych. Domy są bardzo stare, pięknie odrestaurowane i wspaniale utrzymane. Stare drzewa nadają dzielnicy wyjątkowego charakteru i uroku, a zmieniające kolor liście są bajeczne.
Wczoraj wybraliśmy się na wspaniały spacer po okolicy. Było dość mroźno, ale pięknie.
Szukanie idealnych mebli może być bardzo frustrujące. Chcemy znaleźć coś ładnego, ponadczasowego, zrobionego z dobrego materiału, trwałego i koniecznie taniego. Często taka kombinacja cech jest niemożliwa do znalezienia i trzeba zrezygnować z któregoś kryterium. Istnieje jednak jeszcze jedno wyjście na bezkompromisowy zakup: zrobić mebel samemu. Oczywiście niektórych nie jesteśmy wstanie wykonać samemu, ale półki lub stół to już inna bajka.
Po długich poszukiwaniach idealnego stolika do dużego pokoju stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie zbudowanie go samemu. Parę tygodni temu udało nam się kupić duży kawał drewna Pecan (orzesznik jadalny), za bardzo niewielkie pieniądze.
Pekan jest oficjalnym drzewem stanu Teksas. Nisko rozgałęzione drzewa z prostymi pniami mogą mieć 30, a czasem nawet 50 metrów wysokości. Ich orzechy są pyszne i pożywne, a drewno tego gatunku bardzo trwałe i dekoracyjne.
Pierwszym krokiem do wykonania naszego stołu, było zadecydowanie o jego wielkości. Z dużego kawałka drewna postanowiliśmy zrobić dwa stoliki. Jeden długi i niski, drugi mały, kwadratowy i wysoki.
Po przecięciu przyszłych blatów, zabraliśmy się za polerowanie. Było to jedno z najbardziej żmudnych zajęć.
Następnie za pomocą pistoletu ze sprzężonym powietrzem, oczyściliśmy powierzchnie z wiórków i nałożyliśmy pierwszą warstwę oleju tungowego. (używany w Chinach od 2000 lat) W sumie położyliśmy jego cztery warstwy, każda w odstępie 24 godzin.
Metalowe, regulowane nogi do naszego stołu, udało nam się zakupić przez internet. Ich zamocowanie wymagało dokładnego wymierzenia odległości od krawędzi
oraz wywiercenia otworów.
Ostatnim etapem było przywiercenie nóg do blatu.
Teraz tylko czekamy na dostarczenie nowej kanapy i będziemy mogli cieszyć się naszym nowym salonem.
Jedną z milszych niespodzianek jaka spotkała nas po przyjeździe do Teksasu był widok naszej najbliższej okolicy.
Ponieważ szukaliśmy mieszkania przez internet, głównie skupiliśmy się na wnętrzu i bezpieczeństwie dzielnicy, a nie na bezpośrednim otoczeniu bloku. Oczywiście wiedzieliśmy, że jest to schludna i zadbana okolica, ale nie wnikaliśmy w szczegóły.
Jak się okazało zieleń tutaj jest naprawdę ładna, a zarząd budynków zainwestował spore pieniądze w architekturę zieleni, oświetlenie, oraz w karmniki na ptaki, które zachęcają je do zadomowienia się w naszej okolicy.
Dziś rano wybrałam się na spacer za raz po wschodzie słońce i porobiłam parę zdjęć.
W ostatnich latach parę razy zmieniliśmy miejsce zamieszkania. Po przyjeździe na nowe miejsce i rozpakowaniu się, musimy na nowo znaleźć dentystę, fryzjerów, pracę (drobny szczegół;)) banki i poczty z małymi kolejkami i wszystko co jest potrzebne do normalnego funkcjonowania. Jednak poza “praktyczną” nauką nowego miejsca jest to również bardzo przyjemny czas odkrywania co miasto ma do zaoferowania. Wiąże się to z szukaniem nowych ulubionych kawiarni, smacznych restauracji, fajnych miejsc na spacery oraz dobrych sklepów. Niektóre miejsca mimo wielu pozytywnych opinii do nas nie przemówiły, inne mile zaskoczyły.
Jednym z miejsc gdzie bardzo chętnie spędzamy czas to Sip i The Local.
Sip jest to bardzo przyjemne miejsce w samym centrum miasta. Można tu zjeść śniadanie, lunch, wypić kawę i zjeść muffina. Lubię tu przychodzić “pracować”, a w przerwach patrzeć na ludzi śpieszących się do pracy lub zrelaksowanych turystów.
The Local, to bardzo modna kawiarnia. Jest połączona ze sklepem rowerowym. Można tam spotkać nie tylko dużo sportowców i hipsterów, ale również uczących się studentów obłożonych książkami, luksusowe kobiety, które wpadają na “szybką” kawę pomiędzy fryzjerem a manicurem oraz każdego, kto lubi wypić dobrej jakości i smaczną kawę. Kawa jest tu podawana w szklanych dzbankach obłożonych skórą. Robi wrażenie!
Jednym z miejsc, które wywarło na mnie duże wrażenie, jest opuszczony most niedaleko naszego mieszkania. Mało osób tam przychodzi, albo kiedykolwiek o nim słyszało, ale ten stary, drewniany most (zamknięty dla aut) oferuje ładny widok na panoramę miasta oraz ciszę i spokój, gdzie możesz sobie usiąść i odpocząć.
Jak wszystkim wiadomo posiadanie i noszenie broni w Teksasie jest legalne. Mieszka w tym stanie wielu fanatyków tego prawa (“wolności”) oraz kolekcjonerów broni. Ich podejście można opisać mniej więcej w ten sposób:
Ten światopogląd jest u nich bardzo głęboko zakorzeniony, a umiejętność obsługiwania broni przekazywana z pokolenia na pokolenie. Jakakolwiek polemika nie ma sensu, ponieważ przytaczane przykłady nadużycia broni, jedynie utwierdzają ich w przekonaniu, że posiadanie broni powinno być legalne w celu samoobrony. Broń to ich pasja , rozrywka oraz sposób spędzania wolnego czasu. Kolekcjonerzy często mają specjalne pomieszczenia w domach przeznaczone do przechowywania, rozkręcania, konserwacji i pucowania swojej broni, oraz budowy własnych naboi. W weekend często spotykają się w klubach strzeleckich aby wspólnie postrzelać do tarcz oraz ruchomych celi (wystrzeliwanych w powietrze glinianych spodków) i podzielić się swoim doświadczeniem z innymi. Ich osobiste kolekcje potrafią być bardzo imponujące, (cały arsenał od pistoletów, strzelb po karabiny maszynowe) i są warte tysiące dolarów.
W ten weekend mieliśmy możliwość przekonać się co ludzie widzą takiego atrakcyjnego w takim spędzaniu czasu. Klub do którego zostaliśmy zaproszeni był położony w dość odludnym miejscu, bardzo ładnie i czysto utrzymany.
Właściciele broni, którzy nas zaprosili, zachowywali się bardzo profesjonalnie. Na początku poinstruowali nas o zasadach bezpieczeństwa, a przy każdej broni opisywali mechanizm ich działania oraz odpowiadali na wszystkie nurtujące nas pytania.
Mieliśmy również zaszczyt strzelania ich własnej roboty nabojami, oraz rozłożenia ich na części pierwsze i zobaczenia z czego dokładnie są zrobione.
Trzymając broń w ręku czułam respekt oraz adrenalinę. Gdy strzelałam z karabinu maszynowego czułam również strach, kiedy z magazynku wystrzeliło kilka naboi przy jednym naciśnięciu spustu. Mieliśmy okazję strzelać z około 20 różnych rodzajów broni. Może to dziwnie zabrzmi, ale wiele z nich było naprawdę imponujących i ładnych jako przedmioty. (Niektóre NIESAMOWICIE ciężkie.) Najprzyjemniejszą częścią tego całego doświadczenia, była możliwość dowiedzenia się więcej na temat budowy oraz mechanizmu ich działania. Właściciele broni, zaimponowali mi swoją wiedzą i olbrzymią cierpliwością. Widać, że broń to ich pasja, a strzelanie to tylko 10% przyjemności w posiadaniu broni.
Wiele z Was jest ciekawych jak duże jest San Antonio oraz jak sobie dajemy radę bez auta.
Powiem szczerze, czasami jest to ciężkie i skomplikowane. San Antonio jest siódmym (zaraz po New York, Los Angeles, Chicago, Houston, Philadelphia, Phoenix) co do ilości mieszkańców miastem w Stanach. Liczba mieszkańców w 2012 roku wynosiła 1 382 951 osób, zamieszkałych na 1,205.4 km2. Miasto znajduje się również w dziesiątce najszybciej rozwijających się miast w USA, więc wciąż się rozrasta. Pomimo tych imponujących liczb, nie jest to jednak typowa metropolia. Mimo iż miasto ma bardziej prowincjonalny klimat (zabudowa jest bardzo niska), to jest bardzo rozległe. Odległości między miejscami są olbrzymie, a komunikacja miejska nie dociera wszędzie. Na całe szczęście różne lokalne organizacje oraz duże firmy zadbały o mieszkańców, którzy zdecydowali się na życie bez auta.
1) Bcycle
Na co dzień poruszamy się po mieście rowerem miejskim. Stacje są rozstawione po całym mieście.
Mamy dwie stacje na naszym osiedlu. Rocznie płacimy $60 i możemy używać rowery 24/7. Wypożyczenie roweru jest niesamowicie proste:
naciskasz przycisk, przy rowerze który chcesz użyć,
skanujesz swoją kartę,
wyciągasz rower ze stacji, dostosowujesz siodełko do swojej wysokości i jedziesz!
Wszytko zajmuje nie więcej niż 10 sekund. Możesz używać rower do godziny. A następnie parkujesz na jakiejkolwiek stacji wkładając rower w specjalny uchwyt i gotowe. (to nie zajmuje nawet 3 sekund) Jeśli chcesz użyć roweru na dłużej niż godzinę, to musisz znaleźć stację przed zakończeniem pierwszej godziny, zaparkować go i na nowo wypożyczyć. Ilość wypożyczeń jest nieograniczona.
2) Hertz 24/7
Po naszym blokiem zaparkowane są trzy auta należące do międzynarodowej firmy Hertz. Oboje uzyskaliśmy darmową kartę, która pozwala nam na wypożyczenia auta na godziny. Auto możemy zarezerwować nawet 5 minut przed użyciem i na minimum jedną godzinę. Proces jest niesamowicie prosty. Wchodzisz na stronę Hertz, logujesz się. Wpisujesz swój kod pocztowy i godziny w których chcesz używać auta. Następnie wybierasz z listy dostępnych aut w interesujących Ciebie godzinach jedno, i klikasz “rezerwuj”. O czasie idziesz do auta, skanujesz kartę i auto się otwiera. W środku, na specjalnym urządzeniu, potwierdzasz swoje imię oraz, że auto nie jest uszkodzone na zewnątrz, bierzesz kluczyki zostawione w aucie i jedziesz. Auto musisz odstawić w to samo miejsce w czasie w którym się zobowiązałeś i tyle. W $8 za godzinę mieści się koszt ubezpieczenia i paliwa.
Jest to idealne rozwiązanie na duże zakupy jedzeniowe i krótkie podróże na koniec miasta.
3) Autobusy
Jest to oczywiste.=) Autobusy są dość nowe i czyste. Niestety czasami klimatyzacja jest ustawiona w nich na zbyt niską temperaturę i można w nich zamarznąć. Bilet kosztuje $1.35 i można go użyć dwa razy w jednym dniu.
Często biorę parę środków komunikacji: rower, autobus i własne nogi.;) Dzięki temu można naprawdę poznać miasto, wiele zobaczyć i pozostać w dobrej kondycji!
Polskie restauracje na kółkach głównie kojarzą nam się z kebabami i hot dogami. Amerykańskie ciężarówki z jedzeniem w zupełności przerosły moje oczekiwania. W menu można znaleźć dania wegetariańskie, wegańskie, meksykańskie, japońskie, włoskie, oraz wiele innych. Jakość wykorzystywanych produktów jest bardzo wysoka, a ich smaki mogę przyrównać do dań z najlepszych restauracji.
Tak zwane “Food Trucks” nie mają stałego miejsca pobytu. W porach lunchu można je spotkać zaparkowane przed biurowcami, na parkingach, koło parków, a wieczorami przed barami lub na dużych osiedlach. Aby dowiedzieć się o ich lokalizacji, trzeba śledzić ich profile na Facebooku lub dowiadywać się od lokalnych ludzi.
Pracodawcy lub osoby prywatne często wynajmują te ciężarówki na imprezy. Niektóre osiedla tak jak nasze, ma ustalone z góry harmonogramy. W naszym przypadku ciężarówki z jedzeniem przyjeżdżają we Wtorki i w Czwartki. (Zawsze przyjeżdża jedna ciężarówka z potrawami, które nie powtarzają się częściej niż raz na parę tygodni) Danego popołudnia dostajemy e-maila z informacją jaka ciężarówka ma przyjechać, w jakich godzinach można kupić jedzenie oraz dostępne menu i ceny.
Za każdym razem gdy nie chce nam się gotować, możemy zejść w kapciach i zamówić coś dobrego. Ich wyznaczone miejsce postoju jest pod naszymi oknami, ale wszytko jest tak kulturalnie zorganizowane, że gdyby nie wysyłana wiadomość, to nawet byśmy nie wiedzieli że tam są.
Dni bezpośrednio przed i po Święcie Zmarłych w Teksasie są bardzo kolorowe i wesołe. Ze względu na mocny wpływ meksykańskiej (bardzo katolickiej) kultury, miasto hucznie obchodzi to święto. Przed kościołami i domami wystawiane są ołtarze (stoły), a na nich ludzie składają zdjęcia, ulubione potrawy swoich zmarłych krewnych oraz specjalne, rytualne jedzenie i napoje. Jest to wesoły czas, ponieważ ludzie wierzą, iż zmarli są wśród nich i razem ucztują.
Katedra San Fernando
Koniec Października to również czas Halloween. Jest to tak samo ekscytujący czas dla dzieci jak i dorosłych. Wielu pracodawców zachęcają swoich pracowników do przebierania się, kusząc ich wspaniałymi nagrodami. Ludzie przystrajają również swoje domy i czworonogi.
Zarząd naszego budynku zorganizował konkurs na najlepszy kostium dla piesków. Czworonogi prezentowały się wspaniale, a za swój udział zostały nagrodzone smakołykiem w kształcie i kolorze dyni.